wtorek, 8 października 2013

Explanation

Chciałam napisać bardzo wymowny post, ale nie mam siły. Wszystkie myśli ze mnie wyparowały.

Czuję się strasznie pusta w środku. Czuję, że zniszczyłam mu życie. Boję się tego, że wszystko do czego dążyliśmy w poprawie jego istnienia pójdzie na marne. A więc być może byłam mu "matką". Być może byłam z nim z litości. Nie... Litość to bardzo złe słowo. Ze współczucia? To też nie brzmi w tej sytuacji za dobrze... Nie wiem. Ze strachu przed tym co go czeka w przyszłości? Byłam opiekunką dużego dziecka, które odchodząc oznajmiło, że myślało o mnie jako o swej przyszłej żonie... Mogłam usłyszeć coś gorszego? Wydaje mi się, że najgorsze obelgi byłyby słodsze od wyznania krwawiącego serca... Tak bardzo mi przykro. Tak bardzo żałuję, ze zmarnowałam mu rok życia... Przepraszam, przepraszam, przepraszam... 
I dziękuję. Dziękuję za to, że nauczyłam się chociaż odrobinę śmielej wyrażać siebie. Za umiejętność rozmowy. Za dawną otwartość, która została mi niegdyś odebrana. Dziękuję...

***
Dziś zostało mi uświadomione coś jeszcze. Coś, co winnam sobie uświadomić już dawno. Że to czego mi brakuje, ten ktos na wyłączność, kogo zawsze pragnęłam mieć, jest, istnieje, WCIĄŻ NA MNIE CZEKA. I znów powtórzę, że jest mi przykro. I znów przeproszę. Bo co innego mogę zrobić. Dbać o ciebie. Starać się, by cię już nie zaniedbać. I wiem, że to przeczytasz. Bo chcesz być przy mnie, kiedy tego potrzebuję i wtedy kiedy nie, też. I powtórzę też jeszcze jedno słowo: DZIĘKUJĘ. Dziękuję za to, że wytrwałaś, że zaczekałaś, że wylałaś dziś na mnie swoją frustrację i smutek, który mrożąc moje serce przerażeniem przypomniał mi, że mam gdzieś na świecie PRZYJACIÓŁKĘ, dobrą duszyczkę, która, choć samotna i przeze mnie opuszczona wierzyła we mnie zawsze. Także teraz. I niech łzy, które teraz cisną mi się na oczy będą dowodem na to, jak bardzo tęskniłam i jak bardzo żałuję tego, że o tobie zapomniałam, Gosiu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz